czwartek, 13 lutego 2014

Recenzja "Historia brzydoty" - Wrocławski Teatr Pantomimy

"Raz, dwa, trzy... znikasz ty!"

Mówi się, że anoreksja jest chorobą duszy. Mylnie uważa się ją za chorobę współczesną oraz że główną jej przyczyną są projektanci mody czy też reklamy promujące nadmiernie wychudzone ciało. Tak zwany efekt mass mediów kreujący wzorzec piękna jest tylko jednym z wielu bodźców, który musi trafić na podatny grunt. Anna Piotrowska bynajmniej nie odpowiada na pytanie jakie są przyczyny tej choroby. Jej spektakl nie jest poradnikiem wyprowadzającym z tego stanu, a raczej pamiętnikiem uzewnętrzniającym bezsilną walkę z boginią Aną.

Reżyser posłużyła się wieloma środkami wyrazu, na jej artystyczny collage składa się oczywiście szeroko rozumiany teatr ruchu (pantomima, taniec) wzbogacony słowem oraz szczyptą wokalu. Połączenie interesujące i udane. Kłócił się jednak dźwięczny tytuł z pięknem aktorek. Z drugiej strony ten antagonizm paradoksalnie podwójnie skupiał uwagę na problemach psychicznych bohaterek. W końcu anoreksja dotyka osób dążących obsesyjnie do perfekcji. O ile u Eco brzydota miała wiele oblicz, to demon u Piotrowskiej ma tylko jedno, za to wyraziste. Bohaterki stają się opętane przez boginię, która krok po kroku wciąga je w tragiczny trans umartwiania ciała i duszy.

Na scenografię składają się rekwizyty oraz światło utrzymujące nastrój przypominający średniowieczną komnatę tortur, z jej głównym narzędziem, czyli starą szpitalną wagą. Oszczędna sceneria pełniąca rolę jadalni, łazienki czy wybiegu dla modelek idealnie uzupełniała się z grą świateł i muzyką. Szczególnie ta ostatnia mocno podkreślała emocje, które oglądaliśmy na scenie. Tworzyła mroczne tło, by nieoczekiwanie zmienić rytm i styl odzwierciedlając emocjonalną, wewnętrzną walkę bohaterek. Walkę, z góry skazaną na przegraną.

W jednej z najciekawszych scen bohaterka pożera się i jest pożerana przez inne anorektyczki. To bardzo sugestywne porównanie anoreksji do kanibalizmu jest bardzo trafne. Inną sceną jest wspomnienie zabawy w chowanego z dzieciństwa. Niewinna gra staje się analogią do rzeczywistego, stopniowego zanikania. Trzeba przyznać, że sceny z ruchem świetnie uzupełniały te udramatyzowane.

"Historia brzydoty" to udany spektakl poruszający ważny temat. Istnieje duża potrzeba, aby uwrażliwiać społeczeństwo na problem anoreksji i tak subtelny teatr jest na to idealnym środkiem przekazu. Wzruszające zakończenie nie niesie ze sobą optymizmu, bo też nie taki był zamiar. Jest mocną puentą przedstawienia, które na pewno żadnego widza nie pozostawi obojętnym.

Historia brzydoty
reżyseria i choreografia, scenografia, światło: Anna Piotrowska
muzyka: Michał Mackiewicz
Kostiumy: Anna Piotrowska/Adam Królikowski


Obsada: Anaza – Izabela Cześniewicz
Anaszka – Agnieszka Dziewa
Anaria – Maria Grzegorowska
Anagi – Agnieszka Kulińska
Anakha – Monika Rostecka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz