niedziela, 14 kwietnia 2013

Recenzja "Dom Bernardy Alba" - Wrocławski Teatr Pantomimy

Miłość fatalna

Wrocławski Teatr Pantomimy im. Henryka Tomaszewskiego uraczył nas spektaklem niezwykłym, wzbudzającym wiele pozytywnych odczuć i refleksji. „Dom Bernardy Alby” na motywach dramatu Federico García Lorca opowiada o miłości, pożądaniu, dumie i strachu. Wszystkie te uczucia w przejmujący sposób przeniósł na scenę żeński zespół Teatru Pantomimy.

Bernarda Alba po śmierci męża ogłasza swoim pięciu córkom 8-letnią żałobę, która nie ogranicza się jedynie do przywdziania czarnych szat, ale również zabrania wszelkich kontaktów z mężczyznami oraz opuszczania dworu. Tym samym bardziej niż utraty ojca, współczujemy młodym dziewczętom perspektywy długoletniego więzienia obyczajowego. Dlatego nie dziwi nas, że silniejsza od matczynych zakazów jest zwykła potrzeba bycia z ukochanym.

Brak bezpośredniej obecności Pepe el Romano jest świetnym zabiegiem reżyserskim, dzięki któremu możemy podziwiać sceny zalotów Amelii (pełna wdzięku Agnieszka Charkot) czy też fenomenalnego flirtu z fantomowym kochankiem Adeli (Monika Rostecka-Komorowska). Centralnym rekwizytem na scenie jest lustro, będące zarówno symbolem młodzieńczej kobiecej próżności, ale zasłonięte jest metaforą żałoby. W oknie skrywającym harmider tętniącego życiem świata przeglądamy się jak z okna więzienia.

Na wyróżnienie zasługuje oprawa muzyczna spektaklu, świetnie dobrane utwory oddają klimat przedstawienia, są częścią historii. Od romantycznej ballady „La prima vez” po muzykę potęgującą napięcie w scenach gniewu Bernardy.

"Dom Bernardy Alba" to spektakl na najwyższym poziomie nie tylko technicznym. Dzięki zdolnym aktorkom jest subtelny i jednocześnie bardzo sugestywny. Pełen symboliki mocno oddziałuje na wyobraźnię widza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz