niedziela, 21 kwietnia 2013

Recenzja "Psychoza" - Ad Spectatores

Stany (nie)lękowe

Mona – kobieta do zadań specjalnych otrzymuje za zadanie eskorty nietypowego materiału dowodowego z miejsca zbrodni - 12 milionów dolarów. Stawka robi swoje i zamiast dostarczyć do miejsca przeznaczenia agentka postanawia przywłaszczyć sobie nietypowy bagaż. Podobno już ma bilety lotnicze za ocean, ale tę ostatnią noc spędzi wedle planu w we wrocławskim hotelu. W związku z fabułą „Psychozy” luźno opartej na filmie Alfreda Hitchcocka nie dziwi samo miejsce grania przedstawienia (Art Hotel). Miejsce natomiast determinuje formę spektaklu – słuchowiska teatralnego z elementami gry aktorskiej.

Niestety coś co ma być mocnym punktem w dobrym kryminale, czyli logiczna i wciągająca fabuła, kuleje w „Psychozie”. Przeszywający ciszę dzwonek telefonu pokojowego i szept recepcjonisty w słuchawce proszący o nie odzywanie się stoją w sprzeczności ze sobą. Dwójka agentów, którym przydzielono zadanie eskorty Mony, podczas tajnej akcji zostawia naładowane Waltery w szatni hotelu i beztrosko idzie na kolację. Choć to jeszcze nic w porównaniu z tym na co godzą się na finał.

Trudna w odbiorze jest chronologia wydarzeń. Akcja, którą widzimy dzieje się w czasie rzeczywistym, a ta którą słyszymy w retrospekcjach. Nie pomagają komunikaty „pół godziny wcześniej”, które słyszymy w słuchawkach, trudno je zastosować do tak nielinearnej fabuły. Mniej więcej w połowie słuchowiska dajemy sobie spokój z porządkowaniem wydarzeń i łączymy fakty na żywioł.

Mimo wszystko, dużym postępem w stosunku do słuchowiska „Hemofilia - Klątwa Habsburgów” są elementy gry aktorskiej, które możemy obserwować na żywo, jednak można mieć do niej kilka zastrzeżeń. Mona reaguje bardziej jak bezbronna licealistka niż wyszkolona agentka specjalna. W popłochu rygluje drzwi i nerwowo chowa pieniądze przed ewentualnymi włamywaczami by za chwilę beztrosko zamówić herbatę do pokoju. Wielokrotnie w panice szarpie za klamkę próbując otworzyć zamknięte drzwi, ale jeszcze przed chwilą dała się przekonać do wyjścia z pokoju, gdzie po korytarzu krążą niebezpieczni intruzi. Dużo bardziej przekonujący jest Bruno (Włodzimierz Chomiak). Począwszy od niepozornego i dowcipnego pokojowego, po ciekawą przemianę na finał.

Kryminały w Ad Spectatores powinny iść w stronę „Zabójstwa przy Rue Morgue”, ale na pewno nie powinno się porzucać ciekawych przestrzeni teatralnych. Ciekawe tylko czy ten kompromis możliwy jest do osiągnięcia. Czy nie wygodniej posadzić widzów na stołkach i nałożyć im słuchawki na uszy oraz (o zgrozo!) klapki na oczy?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz